Do kin wchodzi najnowszy film Agnieszki Holland poświęcony postaci Franza Kafki. Z tej okazji reżyserka przyjechała do Łodzi, na spotkanie z publicznością i pokaz filmu, w którym miałem przyjemność wziąć udział.
Sam film został nakręcony w konwencji mockumentary – przeplatania wypowiedzi postaci związanych z Kafką, członków jego rodziny i przyjaciół, z fabularnymi epizodami oraz migawkami ze współczesności, pokazującymi czym jego dzisiaj marka pod nazwą „Franz Kafka”. Sama Agnieszka Holland powiedziała, że wybrała taki sposób przedstawienia tej postaci, ponieważ, gdy dawno temu poznawała tą prozę, to ujęło ją, że było to znaczące odejście od realistycznych powieści psychologicznych, które koniecznie musiały eksplorować we wszystkie strony i głęboko psychikę bohatera – na rzecz zupełnie innego pisania. Dlatego też Kafka, jak nikt, zasłużył sobie na film daleki od linearnych konstrukcji realistycznego filmu fabularnego.
Jednym z ważnych tematów poruszanych w filmie jest to, jak dzisiaj rozumiemy i odczytujemy tą postać, nawet nie wiedząc kompletnie nic o człowieku, czasach, w których żył oraz o jego twórczości.
Mówiąc o Kafce bardzo łatwo jest wpaść w kilka pułapek:
1. Opowiadanie o autorze, jakby był jedną z postaci ze swoich książek, a czasem nawet wyobrażeń o nich. Dlatego też musi być duszno, ponuro, z zakrzywioną perspektywą, wycofanie z wieloma niedopowiedzeniami, szczególnie w sferze uczuciowej, międzyludzkiej i seksualnej. Łatwo jest pokazać, że Kafka był Józefem K. czy też Gregorem Samsą, oraz zrobić poszczególne sceny pokazujące robaki, bezduszne biura CK Monarchii, niezrozumiałe funkcjonowanie społeczeństwa i sztywne ramy tłamszące postaci.
Bardzo łatwo jest mówić, że proza to przeniesienie doświadczeń z życia 1:1, że analizując biografie twórców można całkowicie trafnie zinterpretować dzieło. Jest to bardzo przerażająca myśl i mam szczerą nadzieję, że w wielu przypadkach jest całkowicie błędna.
2. Opowiadanie o wielkiej i wybitnej postaci ze spiżu. Genialny, niezrozumiały przez współczesnych pisarz, stłamszony przez czasy, w których żył, opresyjną rodzinę, złe kobiety krzywdzące go na każdym kroku. To powinien być wzór do naśladowania, obiekt westchnień, ideał gotyckiego twórcy umierającego młodo, poświęcającego życie na realizacje swoich marzeń i ponoszącego za każdym razem klęskę.
I jak dobrze jest obejrzeć na ekranie Kafkę, który jest dupkiem i postacią wybitnie antypatyczną, człowiekiem rzucającym głupie suchary i oczekującym od wszystkich, żeby zachwycali się jego geniuszem i tolerowali wszystkie wybuchy egotyzmu. I to jeszcze do tego w silnie komediowej konwencji, i to takiej komedii, które lubię najbardziej – zbyt smutne, żeby się się śmiać.
3. Wątek szoah i opowieść o Kafce w kontekście tego, co dopiero miało nadejść po jego śmierci i związanego z działaniami jego przyjaciela, który nie spalił powierzonych rękopisów.
Superstar
Agnieszka Holland opowiadała też, że jak na człowieka znikąd – bo jaki nacjonalista przyznałby się do czeskiego Żyda piszącego po niemiecku? – o dziwo stał się ikoną Pragi i Czech, największą obok Krecika (ja bym jeszcze do tego dołożył Alphonsa Muchę, chociaż też postać niezwykle problematyczną) atrakcję turystyczną i ikonę. Do sprzedawania pamiątek, do organizowania wycieczek śladami wielkiego człowieka.
Jak zwykle najgorsze w przypadku twórców jest to, że mieli czelność tworzyć. Na szczęście współcześnie ich twórczość nie wychodzi poza wykreowaną postać i klimat. Film Agnieszki Holland nie opowiada ani o człowieku, ani o twórczości, ale właśnie mierzy się z legendą, klimatem i zestawia je ze sobą – i jest całkowicie świadoma tego, że to jest fikcja i ułuda. Dlatego efekt jest dużo lepszy, niż gdyby to miał być dokument. Chociażby pod tym względem mamy potęgę opowieści i fikcji. Na szczęście.